Teksty własne

CZYM JEST DLA MNIE MALARSTWO
ARTYSTA TO DZIEŁO
O POCZUCIU WŁASNEGO "JA"
O ARSENALE

 

 


 

CZYM JEST DLA MNIE MALARSTWO?

 

Malarstwo jest przede wszystkim moją sprawą osobistą. Potrzebą wewnętrzną. Każda twórczość jest zawsze nieco wstydliwa poprzez swój ekshibicjonizm. Stoję przed wami, odsłaniając swoje najtajniejsze myśli i pragnienia. Dlatego też nie wydaje mi się, aby konieczne było szukanie jak największej liczby widzów mojej nagości. Jeśli znajdę jednego, który mnie zrozumie, będzie umiał spojrzeć w ten sam sposób na świat, to wcale nie będzie mało. Sądzę, że malarstwo pozostanie sztuką elitarną, bardzo intymną i skupioną.

Malarstwo jest dla mnie koniecznością życiową. Nie wiem, dlaczego maluję i dlaczego tak maluję. Wiem tylko, że muszę to robić, tak jak muszę jeść lub oddychać.

 


 

ARTYSTA TO DZIEŁO

 

Mylne byłoby utożsamiać dzieło z twórcą, gdyż twórca rozchodzi się z własnym dziełem w momencie dokonania dzieła. Podczas tworzenia obrazu jestem z nim zjednoczony, pojednany ze światem i transcendencją. Potem odrywam się od niego. Nie pamiętam samego procesu malowania. Robię to instynktownie, podświadomie, nie staram się szukać racjonalnych przyczyn swego dzieła i pozostawiam to odbiorcy. Z chwilą ukończenia pracy, ja i moje dzieło istniejemy oddzielnie, czasem nawet konfliktowo.

Twórca przekazuje w swoim dziele swoją podświadomość. Czasem powraca do niego, by dodać coś lub ująć, jakiś fragment skorygować. Ale jest to już tylko zabieg. Za życia, sławny Bonnard chyłkiem skradał się do muzeum, gdzie wisiały jego obrazy, by je poprawiać. Artysta żył jeszcze w symbiozie z dziełem. Bonnard był wyjątkowo niepewny swojego dzieła. Bał się kompromitacji. Bał się swojego „ja”. Dzieło przerastało jego samego, stąd ciągle korygował swoje obrazy.

Artysta należy do nielicznych ludzi, którzy posiadają umiejętność dotarcia do swej podświadomości i przekazania jej. Uważam, że każdy człowiek byłby w stanie być artystą, gdyby posiadał klucz do swojej fantazji, do swojej podświadomości.

Poprzez sztukę poznajemy siebie, swoje ja. Świat, który znamy z innej strony: poprzez wzruszenie, uczucie. Często utożsamiamy się w literaturze z bohaterem, a w malarstwie poprzez znane dzieła dostrzegamy otaczający nas świat. Chcemy być lepsi. Nadajemy pojęciom nowe wartości, zwracamy uwagę na rzeczy do tej pory niedostrzegalne.

Dopóki człowiek zadaje pytanie o sens swego istnienia, o przyczyny swych cierpień, radości, dopóty będzie szukał odpowiedzi czy ulgi w sztuce, która jest zawsze próbą przekroczenia samego siebie, poszukiwaniem tego, co nieosiągalne.

Artysta często nie potrafi wyjaśnić ani nawet nazwać tego co zrobił, nawet często nie docenia oddziaływania swych dzieł. I tu przychodzi mu z pomocą krytyk, który moim zdaniem, powinien być pośrednikiem pomiędzy dziełem a odbiorcą. Skomplikowany twór jakim jest sztuka, wymaga precyzyjnych narzędzi badawczych, bardzo precyzyjnych określeń od krytyka wydającego opinie. Dzieło czasem wyprzedza nasze wyobrażenia o świecie. Nam się wydaje, że wyprzedza, gdyż nie chcemy utożsamić się z nim, nie chcemy przyjąć jego działania, bo być może zbyt drąży w naszej psychice.

 


 

O POCZUCIU WŁASNEGO „JA”

 

 Mój przyjaciel, który jest pisarzem, powiedział mi: — wiesz, napisałem pierwszy rozdział mojej nowej książki tak, aby się przekonać, że potrafię pisać „zrozumiałym” językiem, pisać „pięknie”... cóż kiedy zdradziłem siebie!

Czymże jest tworzenie, skoro można zdradzić siebie, swoje „ja”?

Czy za cenę podobania się warto zdradzać samego siebie? Swoje Ego?

To pytanie zadaje sobie prawie każdy artysta. A przecież każdy artysta chce, aby jego dzieło podobało się odbiorcy, oddziaływało na niego.

Pomiędzy odbiorcą a artystą istnieje odwieczny konflikt. Odbiorca chce i potrzebuje nowego dzieła, tak jak dla artysty tworzenie jest koniecznością, która pozwala pokonywać wszelkie przeszkody, każe burzyć warsztat, kryteria i pojęcia uznane, pojęcia stare — narzucone.

Odbiorca jest natomiast konserwatystą, chce nawiązywania do przeszłości, oczekuje dzieła, z którym jest już obyty. Potrzebuje mody.

Twórca nie może nigdy ulegać narzuconej modzie, bo on ją tworzy. On ją narzuca. Tworzy nowe pojęcia, kryteria, nową formę. Ma prawo do poszukiwań, do zmiany swojej formy. Ale nie wolno mu nigdy odstąpić od swojego, upartego „JA”! Nie powinien nigdy zdradzać siebie.

Dzisiaj artysta malarz tworzy nie pojedyncze dzieło, lecz cały swój świat, swoje „JA”. Nie wystarczy, że jest po prostu artystą malarzem, twórcą. Musi tworzyć swoją estetykę i reguły własnej artystycznej rzeczywistości. Musi nasycić swoje dzieło taką siłą, by narzucała się sama i przekonywała, by obraz mógł dyskutować ze sceptykiem. Konsekwencją takiego pojmowania twórczości musi być całościowo pojmowane dzieło, którego pojedynczy obraz jest czasem tylko fragmentarycznym elementem, czasem zaś pierwszym krokiem postawionym na nowej drodze, czasem już końcem, kresem, a w jeszcze innym wypadku może być przejściowym etapem, niezbędnym przy tworzeniu swojego twórczego świata.

Twórca zawsze ryzykuje całym sobą. Wystawia siebie na próbę i na pastwę odbiorcy, który jest niemiłosierny.

Odbiorca wymaga od artysty takiego dzieła, by znalezienie odpowiedniego klucza doń nie sprawiało mu zbyt wielkiego trudu. Z drugiej zaś strony świadomość nieskończonej ilości możliwych rozwiązań twórczych we współczesnej sztuce, a w szczególności wrodzona odbiorcy konieczność natychmiastowego osądu estetycznego — czy to sztuka czy szalbierstwo — utrudnia odbiorcy znalezienie odpowiedzi na to pytanie.

Stąd też artysta staje się coraz bardziej samotny, gdyż coraz mniej jest odbiorców, a coraz więcej sędziów.

Odbiorca jednak za każdym razem musi na nowo zdawać egzamin z wrażliwości i inteligencji, musi od nowa uczyć się abecadła i praw rządzących dziełem. Odbiorca powinien również ryzykować, gdyż współtworzy i jest artyście bardzo potrzebny. Musi podchodzić do każdego dzieła, do każdego artysty indywidualnie, z osobna.

Odwieczny konflikt pomiędzy artystą i odbiorcą, ich próba, sił, zmaganie i wieczna niepewność jest inspiracją dla artysty, a dla odbiorcy — bogaceniem się ducha.

Jeśli artyście zabraknie samokontroli i poczucia własnego „Ja”, jeśli ulegnie opinii odbiorcy, zdradzi siebie, po to by podobać się odbiorcy — popełnia samobójstwo. Dziełu jego zabraknie wówczas siły, by stawić czoła krytyce.

 


 

O ARSENALE

 

Wystawę w Arsenale opatrzono propagandowym hasłem komunistycznym „Przeciw wojnie, przeciw faszyzmowi”. A przecież wtedy były już pierwsze symptomy odwilży. Prasa coraz swobodniej pisała o błędach i wypaczeniach okresu stalinowskiego. Mimo to zastraszeni panowie plastycy zgodzili się na taki tytuł wystawy w Arsenale. Akurat kiedy szła fala wolności w sztuce, organizatorzy żądali od artystów zaangażowania politycznego.

Obrazy, na owe czasy jeszcze młodych artystów, były odważne, ale jednak „po linii”. Mało było obrazów naprawdę awangardowych. Ogólne wrażenie wystawy to jednak tematyka socrealistyczna w stylu uśmiechniętych robotników, Stalina wśród łanów zboża lub towarzysza Lenina z podniesioną pięścią aż do samej złotej ramy.

Za to Hilarego Krzysztofiaka Szczęka stanęła kością w gardle największych ówczesnych teoretyków i krytyków — wielbicieli sztuki ideowej.